1982 rok w Polsce. Ciężka, duszna atmosfera komuny i brak wszystkiego, oprócz… dobrej, prawdziwej muzyki. Wtedy to na warszawskim Wawrzyszewie rodzi się płyta, która stanie się drogowskazem dla kolejnych pokoleń muzyków. Wybucha żądanie wolności! Bez kompromisu! Bez miejsca na negocjacje! Brygada Kryzys z Czarną Brygadą! Surowa, prawdziwa bez upiększeń.
Żaden „system” nie jest w stanie zdławić tego pragnienia. Brylewski i Lipiński nazwali rzeczy po imieniu. Rozpoczynając od „Centrali” wkraczamy w obcowanie z dziełem bezkompromisowym. W walce o wolność płyta ta jest jak bomba wrzucona w tłum… fałszu, kłamstwa i wszechobecnej cenzury okresu lat 80 tych w Polsce. Płyta może rodzić mieszane odczucia! Ha, geniuszu lub tandety, jeżeli ktoś nie zrozumie przekazu. Oczekuje się ekscytacji lub odkłada na półkę z niezrozumieniem. Innej opcji nie ma. Mnie dopadła ciekawość, która przerodziła się w ekscytację najlepiej zdefiniowaną.
Brygada Kryzys – Centrala
Teksty z płyty w tak oczywisty sposób mówią o rzeczach, które niezależnie od rządów przybierają stały niezmienny charakter babilonu, który dusi jednostkę. Muzyka i teksty ślizgające się na cienkim lodzie cenzury nie pozwalają się utopić. Rozpalają do buntu, pokazując potrzebę wolności mentalnej, społecznej, każdej…
Brygada zrobiła „dobrze” scenie rockowej, stała się prawdą, siłą napędową do działań w kierunku poszukiwania autentyczności. Dziś upływa prawie 40 lat od wydania tego albumu i takie miałem przemyślenie widząc reedycję płyty w jednym (o dziwo!) z dyskontów… albo ta płyta jest tak kultowa z sentymentu, albo tak pożądana!
Tomek – miłośnik alternatywnego rocka polskiego (lata 80te i 90te) oraz amerykańskiego (specjalizacja cała scena grunge). Amatorsko gra na gitarze, czasem coś skomponuje i napisze jakiś tekst. Kolekcjoner płyt.