Nikt nas nie pytał co z nami będzie
nie prosiliśmy się na ten świat
nikt nas nie pytał jak świat ma wyglądać
a ponoć żyjemy w obrzydliwych czasach
Krew zdesperowanych
bez transfuzji strachu
gotuje się w nas
Wzrok oburzonych
bez klapek po bokach
widzi bez mgły na oczach
By nie umrzeć pośród zgiełku miast
w cieniu martwych drzew, w dzień bitwy
Głupota wali naprzód bo chce być widoczna
idioci i puste butelki robią najwięcej hałasu
niewolnictwo zaszczepione na drodze tresury
‘komara przecedzają, a wielbłąda połykają’
Gniewu ślepego ustał wiatr
wciąż biegnę i błądzę,
krzykiem rozpaczy rozdzieram ciemność.
Rozlana czyjaś krew
deszcz fragmentów krawężnika
zerwanie łańcucha z ogniw ślepego strachu
W zatraconym świecie chcę zrobić coś,
wobec czego nie będzie można przejść obojętnie
By nie umrzeć pośród zgiełku miast
w cieniu martwych drzew, w dzień bitwy
Rząd znaczy chaos, państwo znaczy nieład
najlepsza władza to ta, której nie ma
Ryba psuje się od głowy
a państwo od góry
władza znaczy nieład
najlepsza ta, której nie ma.