Barlinecki Meloman recenzuje płytę „More News From Nowhere” zespołu Tumbling Walls

facebook | bandcamp | youtube | spotify

 

Czytając metryczkę przedstawianego dziś przeze mnie zespołu, Tumbling Walls, rzuciło mi się w oczy określenie „…hipster rock & roll”. Jak może brzmieć muzyka hipsterska? Odpowiedź na to pytanie, wbrew pozorom, nie jest aż taka trudna. Wystarczy… Po prostu posłuchać zespołu. Wówczas nieco rozjaśni się obraz jeszcze jednego wcielenia muzyki nietypowej, idącej na przekór modzie, ale jednocześnie czerpiącej po trochu z wielu jej aspektów. Niby takie to proste i oczywiste, ale jednak nie do końca. No ale cóż, przecież muzykę można odkrywać bez końca, a przed nami zawsze będzie wiele do odkrycia. Taka konkluzja może się nasunąć podczas słuchania EPki „More News From Nowhere”.

 

„Nieoczywistość” to słowo, którym można określić tu absolutnie wszystko. Począwszy od samych dźwięków, przez teksty i używane przez zespół zwroty, a nawet w kontekście składu się ono sprawdzi (na gitarze gra pochodzący z Japonii Tetsuya Nara). Na nową EPkę zespołu składa się pięć kompozycji, spojonych w niespełna dwadzieścia minut. Chociaż raczej nie pomyliłbym się za bardzo, gdybym stwierdził że te pięć numerów równie dobrze mogłoby tworzyć jednolitą kompozycję – oczywiście gdyby zawczasu odpowiednio je spiąć w miejscach przerw. Gatunkowo najbliżej zespołowi do rocka naznaczonego pewną nutką progresywności, ale momentami daje o sobie znać także post-punkowa prostota. Klawisze używane są dość obficie, muzycy nie boją się zarówno syntezatorowych klimatów retro, jak i hammondowej podniosłości. Nie zabrakło także psychodelii, symbolizującej zabawę dźwiękiem. Precyzyjnie ciężko jest określić, co tak naprawdę grają Tumbling Walls – tak samo, jak ciężko jest się połapać w enigmatycznych, metaforycznych niejasnościach, które ukazują się podczas przeglądania informacji o zespole. Dziwnym przypadkiem całkiem trafnie dopasowuje się to do jego twórczości.

 

Źródło zdjęcia: oficjalny profil facebook zespołu, photo by Marta Nara

 

Jest w tym też coś z alternatywy. Tej pierwotnej, która chcąc być niekomercyjną trzymała się w tym założeniu – bo jak jest obecnie, wszyscy wiemy. Niby jest lekko, łatwo i przyjemnie, ale „More News From Nowhere” raczej nie wypłynie na szerokie wody świata. Zamiast tego zadowoli wielbicieli brzmień, które uciekając od popularnej mody tworzą swoją własną. Widzicie już analogię? To jest właśnie muzyka hipsterska. Z perspektywy zwykłego, szarego słuchacza będzie to niezrozumiały hałas, coś w rodzaju kłótni instrumentów i próbujących je ze sobą pogodzić wokalem (który w pewnych momentach wyraźnie kojarzył mi się z węgierskim artystą Yonderboi). Inni dostrzegą w tym muzykę z pomysłem, choć niełatwą w odbiorze i nieprzystępną. Dziwną, aczkolwiek przyciągającą uwagę i intrygującą. Nieograniczaną jakimikolwiek słowami, co dodaje jej specyficznego uroku. Z tyłu głowy może się pojawić myśl „Gdzieś to już chyba słyszałem…”, ale to zapewne złudzenie – wywołane przez koncept. Wizja zespołu odnośnie tworzenia rzeczywiście może być dla odbiorcy nieco rozmyta i niejednolita. Jednak zamiast chaosu pojawia się raczej specyficzny „porządek”, zarządzany według schematu znanego chyba tylko zespołowi.

 

Tumbling Walls – Die Lustmaschine

 

Nie chciałbym jednak tworzyć złudnego wrażenia ogromu skomplikowania EPki. Owszem, w zdecydowanie najbardziej żywiołowym i energicznym „Die Lustmaschine” ilość bodźców może przytłaczać, jednak wynika to z charakteru samej kompozycji. A każda z nich ma swój własny, dzięki czemu całość nabiera klimatu improwizacyjnego – coś w rodzaju ambitnego jam session. Jakby drogą przypadku, metodą prób i błędów, udało się skonstruować nie tylko jeden sensowny utwór, ale i całą EPkę. Zdaję sobie sprawę z tego, że taki pogląd może sprawiać wrażenie dość specyficznego, żeby nie powiedzieć dziwnego, ale odbiję piłkę stwierdzeniem, że wcale nie odstaje ono od samej muzyki. Ta też będzie wymagać odpowiedniego nastawienia, a w następnej kolejności przyzwyczajenia. Nie poleciłbym jej w razie chęci posłuchania czegoś łatwego do przyswojenia, do zwykłego pobujania się. Właściwie to czy byłbym w stanie określić potencjalnego odbiorcę? Z tego typu wydawnictwami zawsze jest ten problem, stanowiący jedną z ich największych bolączek. Do kogo tak naprawdę powinny trafić? Miłośnicy wirtuozerii stwierdzą, że to dźwięki za proste i zbyt banalne. Zwolenników klimatów retro zniechęci zbytnia współczesność. Z kolei słuchający zazwyczaj w tle nie wyłapią z „More News From Nowhere” niczego sensownego. Zatem czy nie lepiej byłoby połączyć wszystko w jedną całość, to jest z każdego pierwiastka wytypować coś „swojego”? Przypuszczam, że tak też jest skonstruowany nowy materiał Tumbling Bells.

 

Tumbling Walls – Blood Is a Very Special Juice

 

Zatem czy warto sięgnąć po „More News From Nowhere”? Na pewno nie jest to zły materiał, jednak trzeba mieć na uwadze, że docelowa grupa odbiorców może być nieco ograniczona. Niemniej jestem przekonany, że taka wizja oryginalnego, nietypowego rocka powinna docierać coraz dalej, gdyż, jak już niejednokrotnie wspominałem, zawsze staram się docenić eksperymentowanie w muzyce. Kreatywność to w przypadku tworzenia cecha absolutnie obowiązkowa, i bez niej daleko się nie zajdzie. A zawsze można starać się wyzwolić ją w sposób, jakiego jeszcze się nie sprawdzało. Warto spróbować, nawet jeśli ta kreatywność ma się wziąć znikąd.

 

Barlinecki Meloman

blog // facebook // instagram // recenzje 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Życzę miłego czytania!

recenzje@rockkompas.pl