Czy biorę właśnie udział w maratonie muzyki progresywnej? Mówiąc o maratonie nie mam nawet na myśli wyłącznie samych recenzji – odnoszę się tu także do prywatnych kontaktów z muzyką (na żywo oczywiście), ale to już akurat inny temat. Zadałem sobie to pytanie po tym, jak zgłosił się do mnie w sprawie recenzji zespół Mass Solitude. Informacje zawarte w metryczce pozwoliły mi wywnioskować, że nowa EPka zespołu zatytułowana „Obserwacje” będzie oscylować właśnie w tych rejonach. Jednocześnie moją ciekawość rozbudzała niewielka długość całego materiału oraz samych zawartych w nich kompozycji. Uznałem zatem, że nie ma co zwlekać i czas usiąść do materiału.
„Obserwacje” to wynik znaczących zmian, które przeszedł zespół w ciągu ostatnich lat. Pierwotny zamysł był nieco inny, muzycy zaczynali w czymś raczej niecodziennym – mianowicie w tworzeniu muzyki do filmów niemych. Pierwszy, anglojęzyczny album zespołu wydany został w 2016 roku, a rok później nastąpiła zmiana na stanowisku wokalisty. Muzycy musieli się jednak zmierzyć z ponad dwuletnim zawieszeniem działalności spowodowanym problemami zdrowotnymi wokalisty, a wszystko dodatkowo wydłużyła pandemia. Aktualnie Mass Solitude koncentruje swoje działania wokół „Obserwacji”, tym razem materiałem już polskojęzycznym. Składa się na niego sześć kompozycji po prostu balansujących pomiędzy rockiem, a metalem, a więc melodyjnych, energicznych, czasem nieco dociążonych. Tu wpadnie solówka, tam pojawi się szybszy rytm, wszystko porusza się w z góry określonym kluczu. Czy coś jeszcze współtworzy tę jakże prostą filozofię? Nie oczekiwałem po „Obserwacjach” rozbudowanych, instrumentalnych konstrukcji bądź też dezorientujących zabaw konwencją. To muzyka dość prosta i nieskomplikowana, raczej niewiele w niej tego progresywnego sznytu. Dużo więcej można znaleźć nie takich dyskretnych flirtów z gitarową alternatywą, i w zasadzie nic więcej. Tyle wystarczy.
Mass Solitude – Głos
Ale czy to źle? W żadnym wypadku. Przy czym muszę zaznaczyć, że całość jest bardzo stonowana i zachowawcza. Taka… rozsądna. Trochę brakuje tu jakiejś nutki szaleństwa, która mogłaby się objawić chociażby jako większe wykorzystanie potencjału gitar (a ten niewątpliwie jest, co udowadniają świetne popisy w utworze „Przestrzeń” – szkoda, że więcej takich nie ma), bądź też zwyczajne, kolokwialne „dołożenie do pieca”. Być może jest to ten rodzaj muzyki, która zawiera w sobie poukrywane w poszczególnych fragmentach swoiste niespodzianki, które po odkryciu rzucają nowe światło na brzmienia. Bez nich obraz wydawnictwa może się wydawać niepełny. Przy pierwszym kontakcie – wszystko jest miarowe, bez pośpiechu i bez spiny. Luz można łatwo wyczuć, ale ryzyka już się nie uświadczy. A ryzyko mogłoby na dobre rozkręcić cały materiał, tak by został zapamiętany przez odbiorcę właśnie dzięki temu, że wymyka się uprzednio narzuconym ramom.
Mass Solitude – Przestrzeń
To chyba jedyna kwestia, którą miałem w głowie gdy zapoznawałem się z „Obserwacjami”. Niemniej jest ona dość istotna i w znaczącym stopniu wpływa na mój odbiór. Nie narodziły się prawie żadne punkty zaczepienia – poza wspomnianą solówką w „Przestrzeni”, która błyszczy niemalże nad całym materiałem. Owszem, niedosyt jest. Ale w tym momencie zamknę tę kwestię i wrócę jeszcze do całokształtu. Oczywistym jest, że Mass Solitude unika skrajności, grając muzykę wciąż mającą w sobie coś z metalu, ale jednak bardzo przystępną, przez co nie dotrze ona do wielbicieli ostrzejszych brzmień. Zatem co z miłośnikami lżejszych i bardziej „piosenkowych” klimatów? Oni pewnie znajdą na „Obserwacjach” znacznie więcej treści, które trafią bezpośrednio do nich, wliczając w to chociażby liryki – które są dość nieoczywiste, momentami także oryginalne, głównie przez formę, w jakiej nawiązują do innych elementów popkultury, tej i dla młodszych, i starszych. Tu już można pokluczyć, choć odwołania te nie dotyczą stricte muzyki. Niemniej, ciekawy sposób na puszczenie oczka do odbiorcy.
Przyznam szczerze, że nie bardzo wiem, jak ten nowy materiał zespołu ocenić. Całość jest tak równa, tak wypoziomowana, że aż… jednostajna. Mimo, że słychać regularne próby urozmaicania wszystkich utworów, nie zawsze odnoszą one zamierzony skutek i ciężko mi przez to wyodrębnić te elementy EPki, które znacząco się wyróżniają – czy to na plus, czy to na minus. A jeden to za mało, zdecydowanie. Najtrudniej mi jednak pogodzić się z całą tą zachowawczością i stąpaniem w bezpiecznych granicach… No nie jestem przekonany. Jeśli założeniem było stworzenie materiału, który mógłby trafić do wszystkich, to w porządku. Ale czy takie coś w ogóle jest realne…? Dla mnie „Obserwacje” są swego rodzaju metaforą strefy komfortu. Strefy, w której czujemy się dobrze i możemy się zrelaksować. Ale mówi się powszechnie, że jednym z podstawowych kroków do zwycięstwa jest opuszczenie swojej strefy komfortu. Jaki więc będzie kolejny krok Mass Solitude? Na to pytanie jeszcze odpowiedzi nie ma, a wizja zwycięstwa jest indywidualna dla każdego z nas. I na tym mogę zakończyć.