Dzisiejszy tekst przybrał nieco inną formę. Możecie go potraktować jako pewne uzupełnienie, mały bonus, coś spoza określonego schematu. Nadszedł czas, by ostatecznie wywiązać się z umowy, jaka została zawarta wraz z zespołem Karrakan. Znacie go już zapewne całkiem dobrze – pisałem o jego dwóch ostatnich wydawnictwach, został mi jeszcze tylko debiut (także niemający tytułu, jednak zamiast cyfrą jest sygnowany nazwą grupy). Doszedłem do wniosku, że ciężko by mi było napisać tylko o debiucie, nie odwołując się przy tym do późniejszych albumów. Dlatego zdecydowałem, że skoncentruję się również na ogólnym dorobku zespołu. Tak, by ostatecznie wyszło z tego swego rodzaju podsumowanie jego działalności. Może taka formułka się przyjmie…?
Przygodę z Karrakanem zacząłem od ich ostatniej EPki, oznaczonej jako „Trójka”. Później zabrałem się za „Dwójkę”, no i teraz został mi właśnie debiut… Który od pozostałych wydawnictw najbardziej różni się jednym: ilością utworów. Materiału jest nieco więcej, starcza na trochę ponad pół godziny. Swoją drogą, byłoby super gdyby zespół przy nagrywaniu kolejnego materiału poszedł jeszcze o krok dalej i wydał materiał, który także w oczach serwisu Spotify byłby normalnym długograjem. Dotychczas było może ciut skromnie, ale oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze są możliwości. To po prostu jedno z takich moich życzeń, które spełnić się nie musi, ale byłbym usatysfakcjonowany, gdyby się spełniło.
Co mogę powiedzieć o samym debiucie? Niby to dopiero kształtowanie swojego brzmienia, ale to narodziło się tak naprawdę już wtedy, gdy zespół rejestrował swój pierwszy materiał, no i trwa do dziś. Karrakan potrafi zaskoczyć za pierwszym razem, później poziom tego zaskoczenia nieco spada, gdy zna się już mniej więcej styl grupy. Świadczy to między innymi o tym, że muzyka nie obniża lotów, tylko trzyma równy, wysoki poziom. A także o tym, że grupa nie wychodzi poza ustalony krąg. To akurat jedni mogą uznać za wadę, inni za atut. Mnie tam saksofon wystarczy. Bo całość broni się bez problemu.
Jako ciekawostkę można podać fakt, że utwór „Toksykomania” pojawia się na dwóch płytach: właśnie na debiucie, i na „Dwójce”, w odświeżonej wersji. Już na podstawie tej jednej kompozycji można mniej więcej określić, jaką drogą poszli muzycy. Muzyka zrobiła się nieco cięższa, a jej autorzy bardziej pewni siebie. Nie wiem, może to kwestia ilości utworów, ale odniosłem wrażenie, że na pierwszej płycie saksofon, będący głównym znakiem rozpoznawczym grupy, pojawia się rzadziej… I tak najważniejsze, że jest. Nie ukrywam, że bardzo go polubiłem już na samym początku przygody z Karrakanem. Ze wszystkich, jak można się zresztą domyślić, najdojrzalsza jest właśnie „Trójka”. Wyznacza dalszy postęp, którego może i nie wychwyci się od razu, ale łatwo zauważyć jedno: jak już pisałem, Karrakan wie, co robi. I po prostu stara się w tym doskonalić. Nie na siłę, bo mógłby łatwo przedobrzyć. Gdzieś tu są jeszcze granice „chaosu kontrolowanego”… Jeśli zespół będzie się tego dalej trzymać, to tym lepiej dla niego.
Jestem świadomy tego, że dzisiejszy tekst nie jest bogaty w konkretne informacje. Ale taki miał być – nadarzyła się idealna okazja, by przetestować formułkę, którą być może będę stosować w przypadku, gdy otrzymam od jakiegoś zespołu więcej niż dwie płyty do omówienia. Chyba, że każda od każdej by się mocno różniła – ale taka sytuacja raczej nie będzie się zdarzać często. Dzisiejszą publikację potraktujcie jako przypomnienie o danym wykonawcy. Który zdecydowanie jest wart uwagi. Jeśli dziś Wam tego nie udowodniłem (a jeśli nie znacie moich poprzednich publikacji na jego temat, to pewnie tak jest), to… Po prostu Was do nich odsyłam. Tam jest więcej konkretów, no i przede wszystkim jest powiedziane to, czego nie powiedziałem dziś.
Barlinecki Meloman
Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ten blog to miejsce, w którym chciałbym przedstawić rockowo-metalowy świat z mojej perspektywy. To tyle, życzę miłego czytania!