12 kwietnia odbył się ostatni koncert z całej trasy promującej najnowszą płytę zespołu Venflon – „Czerń”. Co to był za wieczór!
Pierwszy zespół, który mieliśmy okazję zobaczyć na scenie to Warszawski White Highway. Tak potężnej dawki rock’and’rolla dawno nie miałam okazji posłuchać! Co widać także po zdjęciach. Zespół porwał tłum od pierwszego utworu. A ja już od pierwszego kawałka wiedziałam, że koniecznie muszę mieć ich płytę w swojej kolekcji. Był ogień!
Następnie Orbita Wiru. Przyznać muszę, że na ten występ czekałam szczególnie. Był to mój pierwszy koncert zespołu. I już wiem, że na pewno nie ostatni. Patrząc na scenę widzi się trzech kumpli, którzy doskonale bawią się grając. A słuchając Orbity, odnosi się wrażenie, że ich muzyka wybrzmiewa jakby ze zdwojoną siłą. „Moja mała furia” nagle nabiera takiej mocy, że faktycznie ma się ochotę wejść na scenę i wyssać tą całą furię. : )
I Venflon. Trudno opisać to co zadziało się podczas tego koncertu. I co działo się pod sceną. Było i pogo, był i mikrofon w tłumie, był i wokalista na tłumie. Świetna zabawa, dobra muzyka i genialny klimat. No i rewelacyjny kontakt z publicznością. Rzadko kiedy wokalista oddaje mikrofon w tłum, a sam w niego skacze i zostaje na fali. Był kompletny czad! Sam zespół pisze o sobie, że jest potężną, dożylną dawką wysokooktanowej muzyki. W samo sedno! To trzeba przeżyć. I poczuć!
WHITE HIGHWAY
ORBITA WIRU