facebook | youtube | instagram | soundcloud | bandcamp | serwisy streamingowe
Scena death metalowa rządzi się konkretnymi zasadami. Ma być precyzyjnie, głośno, szybko! Zero kompromisów. Czy może byś oryginalnie? Czy zabierając głos po takich kapelach jak Cannibal Corpse, Vader, Broken Hope ktoś może wnieść coś świeżego do tej sceny? Może to określenie nie do końca trafne, bo jak wspomniałem to scena o zamkniętej formie, jednak wymagająca! Bo death metal trzeba umieć grać i Forbidden Omen jest tego świetnym przykładem!
„Ancestral Rituals” powali na kolana fanów tego gatunku metalu. Jest wszystko co w zgodzie z regułą tego stylu być powinno. Cała płyta to dobrze doprecyzowana maszyna, która wyciska ze słuchacza adrenalinę i przyprawia o rozkosz (o ile te określenie jest lubiane przez metalowców!) zmysłów każdego, kto kiedykolwiek z death metalem miał do czynienia. Forbidden Omen nie eksperymentuje! Stawia na umiejętności i to co w death metalu najlepsze. Jest głośno, technicznie i z klimatem. Nie ma tu miejsca na odstępstwo od reguły death metalowego grania. Złośliwi powiedzą, że zespół łoi tak jak inne. Znawcy gatunku docenią „warsztat” tego młodego zespołu.
Ancestral Rituals – Album Teaser
Po za szybkością, co w death metalu jest obowiązkowym punktem, na „Ancestral Rituals” znajdziemy motywy słowiańskie, co jest pewną formą dość oryginalną i chyba jeszcze tak nie przerobioną, jak choćby w black czy pagan metalu. Okładka nie ocieka tu krwią, flakami, czy niewiadomego pochodzenia istotami pozaziemskimi z pięcioma oczami, z których wypływają równie niewiadomego pochodzenia wydzieliny (Cannibal Corpse jest w tym świetny, jak ktoś lubi takie klimaty). Dostajemy płytę ładnie wydaną, gdzie okładka oddaje charakter treści tego albumu, zawierając się w słowiańskich klimatach. Sama muzyka to ciekawe riffy z miażdżącą siłą uderzeń oraz pewną wyczuwalną energią rodzimego podwórka (hm, ten death nie jest taki amerykański! Takie miałem odczucie podczas słuchania albumu).
„Ancestral Rituals” powinien zostać zatem doceniony przez polskich fanów gatunku, ponieważ pomimo przewidywalnej formy, jaką jest death metal, jest świeżym uderzeniem dźwięków. Być może kapela z Krakowa swoją siłę czerpie z młodości i pasji do grania ekstremalnej muzyki, bo umiejętności ma na najwyższym poziomie. Płyta wyprodukowana przez wytwórnię Szataniec spełnia wszystkie kryteria, aby miłośnicy death metalu po nią sięgnęli. Dlatego w tym miejscu zaznaczę, że nie wyróżniam żadnego numeru (wszystkie są dobre!), a ocenę zostawiam słuchaczom i miłośniką takiej muzy! Dodam (miłośnikom!) że warto, abyście po tą płytę sięgnęli. Technika gry czerpie ze starej old schoolowej tradycji, co czyni ten album niezłym smaczkiem (kąskiem, kością z krwią itp.).
Forbidden Omen – Slavic Blood
Forbidden Omen gra mocny materiał, który śmiało może konkurować z dobrym, amerykańskim death metalem. Być może panowie trochę drogi muszą pokonać, aby dorównać takim gigantom jak Cannibal Corpse i inni, jednak czy zespół ma takie ambicje? Tego nie wiem. Płyta i intuicja podpowiada mi, że Forbidden Omen poszukuje swojego miejsca w death metalowym świecie. Dodając, że w 2019 roku zagrał na Festiwalu Emergenza z Kat&Roman Kostrzewski można powiedzieć, że już odnosi małe sukcesy. I tu postawię kropkę (kroplę krwi, he).
Tomek – miłośnik alternatywnego rocka polskiego (lata 80te i 90te) oraz amerykańskiego (specjalizacja cała scena grunge). Amatorsko gra na gitarze, czasem coś skomponuje i napisze jakiś tekst. Kolekcjoner płyt.