Barlinecki Meloman recenzuje płytę „3” zespołu Karrakan

facebook | www | youtube

 

Dziś przedstawię Wam album numer trzy. Tytułu na nim brak, a liczba jasno i wyraźnie wskazuje, że zespół odpowiadający za ten materiał do debiutantów nie należy. Cały dorobek zespołu może i nie jest jakoś wybitnie bogaty, ale od zera zdecydowanie nie zaczyna. Oto Karrakan i najnowsza EPka pod tytułem, a raczej pod liczbą „3”.

 

„Trójka” to równie króciutka, co treściwa dawka dobrej muzyki – trochę rockowej, trochę metalowej, doprawionej szczyptą progresji i przyozdobiona pewnym specjałem. Jaki „tytuł”, tyle utworów – a w trzech kompozycjach zazwyczaj raczej trudno zmieścić cały potencjał grupy (o ile dana grupa takowy w ogóle posiada). Karrakanowi się to udało – w te trzynaście minut sprawnie opakowano zadziwiająco wiele dobrych dźwięków. Nie przekombinowanych, ale tak ułożonych, by czas odsłuchu zlatywał jeszcze szybciej. Fakt faktem, to akurat może działać na niekorzyść zespołu z racji niedosytu, ale tę kwestię da się akurat rozwiązać.

Zaczyna się dość spokojnie – pierwsze brzmienia utworu „The Shape of Infinity” zabrzmiały mi nieco „zachodnio”, bluesowo-stonerowo, ale wrażenie dość szybko minęło. Ledwo numer zdąży się rokręcić, i już natychmiast zwracamy uwagę na wspomniany wyżej specjał – co prawda w muzyce było już prawie wszystko, tak więc saksofon w muzyce rockowo-metalowej też już oczywiście był. Ale obecność saksofonisty w składzie takich zespołów to wciąż rzadkość. Saksofon to genialny dodatek do muzyki żywej, dość złożonej, kipiącej energią. Czyli właśnie takiej, jaką prezentuje Karrakan.

 

 

Grupa pokusiła się nawet o uczynienie jednej kompozycji instrumentalną. Choć wokali na „Panto Dance” brak, to właśnie w tym numerze dzieje się najwięcej. Akustyczne wtrącenia, różnorodność riffów, charakterystyczne zwolnienia i uspokojenia pomiędzy określonymi częściami utworu, i świetne partie saksofonu czynią ten utwór prawie najlepszym. Prawie, bo jednak wokalu nieco mi brakuje. Zresztą, i tak kiedy wziąć pod uwagę wszystkie kryteria oceniania, to każdy z trzech utworów reprezentuje podobny poziom, i ciężko wybrać spośród nich konkretnego faworyta. „The Shape of Infinity” wyróżnia się świetnym głównym motywem, „Panto Dance” znaczną progresywnością, a „Allocation of Beauty” spokojniejszymi partiami wokalnymi i gitarową solówką (według mnie lepszą niż ta z pierwszego utworu).

No dobra, a co z wadami? Znalazłem jedną, za to dość dużą. Chodzi o długość całego materiału. Niedosyt jest spory, zwłaszcza, że minuty trwania „Trójki” zlatują błyskawicznie. Grupa bezproblemowo jest w stanie zademonstrować za pośrednictwem tej EPki, co potrafi, ale pokaz możliwości to jedno, a dobrze jest jednak dodać coś ponad to, by można było uniknąć sytuacji, w których włączamy muzykę i ledwo zdążymy się czymś zająć, a muzyka już się kończy. Gdyby pojawił się tutaj jeszcze chociaż jeden utwór, który nie odstawałby poziomem od reszty, „Trójka” miałaby szanse trafić do ścisłej czołówki opisywanych tutaj przeze mnie wydawnictw.

 

Barlinecki Meloman

 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ten blog to miejsce, w którym chciałbym przedstawić rockowo-metalowy świat z mojej perspektywy. To tyle, życzę miłego czytania!

Barlinecki Meloman blog

Barlinecki Meloman facebook

Barlinecki Meloman instagram